pomorska.pl/komentarz
Więcej komentarzy naszych dziennikarzy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Trzy tygodnie temu, zapewne aby ocieplić wizerunek prezydenta przed wyborami, Lech Kaczyński zaprosił prezydenta Rosji Dimitrija Miedwiediewa na obchody 65-rocznicy wyzwolenia obozu oświęcimskiego. Wczoraj prezydencki kancelista Mariusz Handzlik sugerował, że zaproszenie zostało zignorowane.
Aby zaprosić do Polski prezydenta Stanów Zjednoczonych, polska dyplomacja musi dwoić się i troić przynajmniej przez rok. Najczęściej bez sukcesu. Tymczasem od głowy sąsiedniego mocarstwa oczekuję się, że rzuci wszystko po to, by Lechowi Kaczyńskiemu przysporzyć paru punktów wyborczych. Handzlik powiada: "To że prezydent Miedwiediew został zaproszony do Polski, to jest gest wobec Federacji Rosyjskiej, to jest gest wobec narodu rosyjskiego, to jest też gest, który upamiętnia rolę rosyjskich żołnierzy i nie tylko rosyjskich"...
Tak to u nas jest - gdy konia kują, nogę żaba podstawia.