Nowa droga w Krówce Leśnej. Wał ziemny i ścieżka rowerowa przegrodziły drogę kajakarzom. Tego nie da się sforsować!

Zobacz wideo: Bezpieczeństwo nad wodą. To musisz wiedzieć!

Ścieżka rowerowa budowana jest wzdłuż nowiutkiej drogi powiatowej. Na wysokości Krówki Leśnej, gdzie znajduje się naturalne obniżenie terenu między wspomnianymi jeziorami, projektanci postanowili poprowadzić trasę rowerową wałem ziemnym. Chciano zniwelować różnice wysokości, aby ułatwić jazdę cyklistom. Przepisy mówią zresztą, że pochyłość trasy nie może być większa niż 5-7 procent.

Jednak zarówno projektanci, jak i urzędnicy Starostwa Powiatowego w Bydgoszczy (to powiatowa inwestycja) zapomnieli o kajakarzach, a przy okazji o wędkarzach. Pokonanie wału ziemnego wymagałoby użycia lin albo drabin niczym przy zdobywaniu warownego obiektu. Zapomniano też o zmotoryzowanych, którzy wcześniej mogli zostawić auta na znajdującym się w tym miejscu leśnym parkingu i zejść do plaży lub jesienią udać się na grzybobranie. Teraz muszą zostawiać samochody przy zjeździe na plażę.

- Projekt drogi uzgodniliśmy z leśnikami, którzy mają zapewnione zjazdy do lasu – wyjaśnia Bolesław Grygorewicz, dyrektor Zarząd Dróg Powiatowych w Bydgoszczy. - Nic nie można zmienić, na przykład wybudować tunelu dla kajakarzy, bo gdy inwestycja dotowana jest z funduszy unijnych, obowiązuje 5-letnia trwałość projektu.

Dyrektor dodaje, że może po tym czasie da się coś zrobić.

Wicestarosta bydgoski Zbigniew Łuczak zauważa, że jednak dla kajakarzy udało się coś zrobić, bo przy okazji przebudowy tej drogi skonstruowano znacznie wyższy most, który umożliwia swobodne przepłynięcie rozlewiskami na szlaku rzeki Krówki.

To prawda, ale za to już dobre kilka lat temu, gdy budowano ścieżkę rowerową przez Samociążek, wzdłuż południowej części Zalewu Koronowskiego, przecięto inną tradycyjną drogę przenoszenia kajaków na szlaku Brdy.

Było to także miejsce przewożenia po specjalnej torowej pochylni z zalewu na Brdę tratw i statków, aczkolwiek wyłączone z użytkowania i niszczejące. Kajakarze wykorzystywali je jednak, bo była to dobra i bezpieczna droga. Teraz płyną kanałem lateralnym po samą hydroelektrownię Samociążek, po czym przenoszą sprzęt wzdłuż jej ogrodzenia i schodzą wyjątkowo stromą ścieżką bezpośrednio do Brdy. Niebezpiecznie może być także w kanale lateralny - wtedy, gdy pracuje elektrownia, w kanale zdecydowanie wzmaga się nurt. Formalnie wpływanie do kanału jest zabronione.

Od autora:
W obu przypadkach można mówić, że dróg przenoszenia kajaków nie ma. Nie ma ich fizycznie, nie są oznakowane, ale za to są świadectwem jak we współczesnej Polsce myśli się o potrzebach turystów płynących jednym z najważniejszych, najpopularniejszych szlaków kajakowych, zbliżając się już do Bydgoszczy.

Przykre to i wstydliwe sprawy. Tym bardziej, że na projekty usprawniające infrastrukturę turystyczną – w tym przypadku rowerową – przeznaczane są duże dotacje unijne, które mają aktywować ludzi, zachęcać ich do zdrowego trybu życia i poznawania regionu. Tak się dzieje w istocie, ale o potrzebach kajakarzy w takich przypadkach zapomina się. Jest tu ewidentna kolizja. Pytanie tylko, czy siadając nad kolejnym projektem podobnych inwestycji ktoś raczy wreszcie logicznie pomyśleć, rozejrzeć się w terenie, zapytać kompetentnych ludzi?