Dowiódł tego wtorkowy mityng przed Pałacem Prezydenckim. Gąb było tyle, ilu dziennikarzy relacjonowało "Akcję Krzyż". W publicznej TVPInfo eksponowano namiętnie gęby przeciwników krzyża, a TVN - jego obrońców. Co i tak niczego nie zmieniło, bo każdy z nas ma na ten temat swoje zdanie.
Jednak kilka godzin później posłowie Prawa i Sprawiedliwości wrzucili Polakom do rąk kolejny gorący kartofel. Zaapelowali (czytaj - zażądali) powołania komitetu budowy pomnika ofiar katastrofy (czytaj - Lecha Kaczyńskiego). A honorowy patronat zgodziła się objąć Jadwiga Kaczyńska...
Sytuacja jest więc jasna: nie będzie tablicy upamiętniającej katastrofę, tylko pomnik nieżyjącego prezydenta. I nie w wawelskiej krypcie, tylko tam, gdzie stoi nieszczęsny krzyż. Wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski twierdzi, że to najwłaściwsze miejsce, ponieważ "kiedy zobaczą go turyści - lepiej zrozumieją Polskę". Myślę, że to bardzo ryzykowna teza. Bez względu na ostateczny wynik śledztwa pewne jest to, że od początku do końca smoleński lot prezydenckiego samolotu był skandalicznie nieprzygotowany. A co można pomyśleć o władzach 40-milionowego państwa, które dopuściły do tak niesłychanej katastrofy?
Czytaj e-wydanie »