Życia temu biednemu geologowi z krakowskiej firmy nie uratowali, jedyne co zrobili, to próbowali zaistnieć. Mam zresztą wrażenie, że niektórzy politycy mieszkają w stacjach telewizyjnych i są w ciągłej gotowości. Do komentowania wszystkiego.
Taka ciekawostka przyrodnicza. Sprawę długów ministra Czumy, czy awanturę o Rokitów przemilczę. Mam wrażenie, że tzw. Warszawa żyje zupełnie innymi sprawami, niż my tu w "głębokim terenie". My mamy na głowie wysokie bezrobocie, drożejące paliwo, brak drugiego mostu w Toruniu czy wieczną dyskusja o kolejnej tamie na Wiśle. O dziurach w naszych ulicach nie wspomnę.
Mam tego dość. Wyłączam telewizor co najmniej na tydzień. Bez polityki, bez bicia piany i bez seriali. W końcu nadchodzą ferie, które w części spędzę z dziećmi. Znajdę dla nich trochę czasu i pójdę na spacer, pokażę im ciekawe miejsca. Mam nadzieję, że dzieciaki będą jeszcze zainteresowane wyjściem z domu i wyłączeniem na chwilę komputerów. Mam nadzieję. Póki nie będzie za późno. Polecam to wszystkim rodzicom. Piloty niech trafią do szuflad. Tam ich miejsce.
Na marginesie. Kiedyś zadzwoniła do mnie miła pani, właśnie ze stolicy, i poprosiła o podjechanie do Słupska. - Macie przecież blisko - powiedziała głosem pewnym niczym znawca geografii Polski. Gdy jej powiedziałem, że z Bydgoszczy do Słupska jest ponad 200 kilometrów, zamilkła. Ot, tak nas widzą zza warszawskich biurek... jakaś Bydgoszcz, jakiś Słupsk, Szczecin czy Koszalin. Szkoda gadać.