Bydgoscy drogowcy każdej jesieni zapewniają o tym, jak dobrze (ups! bardzo dobrze) poradzą sobie, gdy spadnie śnieg. Obiecanki, drogowe cacanki. Ja w ich zapewnienia nie wierzę.
No bo jak można wierzyć, skoro człowiek płaci 3,20 złotych za przejazd w jedną stronę, a na autobus - tak, jak dziś - czeka 50 minut? Parę minut po godz. 8 nie wyjechał jeden planowany autobus linii 94, kursujący z Fordonu w stronę Śródmieścia. Drugi też nie. Mija 40 minut. O! Jedzie wreszcie trzeci. A nie... To autobus z napisem "Przejazd techniczny".
Na przystanku już około 30 niedoszłych pasażerów. M.in. dwie studentki narzekające, że spóźnią się na wykład. Starsza pani, która miała jechać do szpitala onkologicznego. Starsze małżeństwo, które chce jechać na działkę, dokarmić koty. I mężczyzna o kulach, który chce dostać się do lekarza.
Nadjeżdża autobus. Niczym marzenie. Normalnie pokonuje moją trasę w 25 minut. Teraz jedzie dwa razy tyle. Trudno kierowcy wyjechać z zatoczki na przystanku. Nic dziwnego, pługi nie widziałam. Nikt chyba nie widział takiego ciężkiego sprzętu dzisiejszego poranka w największej dzielnicy miasta. Na pewno nie widziały go fordońskie ulice, taki śnieg na nich zalega.
Dyrektor zarządu dróg, pan Antosik, któremu groziła utrata posady, obiecał, że przedstawi plan restrukturyzacji firmy, którą kieruje. Chyba znowu nie dotrzymał słowa.
Może czas na następcę? Co o tym Państwo sądzicie?
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje