Szum powstający wokół tego, co ktoś powiedział, co odpowiedział mu ktoś inny i jak skomentował to ktoś trzeci, nie był nigdy moim ulubionym wycinkiem serwisów i portali informacyjnych. Zwykle nie służy on nikomu i robi więcej szkody niż pożytku: bo media koncentrują się na błahostkach i szczują na siebie ludzi, bo widz/czytelnik/słuchacz, żeby dotrzeć do informacji, musi przedrzeć się przez gąszcz pyskówek, a politycy - zamiast skupić się na działaniu - obrażają się nawzajem i kombinują, jak by tu zabłysnąć ciętą ripostą i trochę się wypromować.
Czytaj także: W samo południe: Polityk znaczy "daleko od obywatela"
Ale szum, jaki powstał ostatnio wokół wypowiedzi Lecha Wałęsy, zresztą na jego własne życzenie, wyjątkowo mnie poruszył.
Byłego prezydenta poniosło po słowach Henryki Krzywonos, że prawdziwym mózgiem sierpniowego strajku, był Bogdan Borusewicz. Wałęsa oświadczył, że Krzywonos nie miała mózgu, Borusewicz znał się na strajku "jak wół na gwiazdach", a do tego zaczął snuć insynuacje na temat agenturalnej przeszłości marszałka.
I choć po kilku dniach oprzytomniał i doszedł do wniosku, że "dyskusja z przyjaciółmi za pośrednictwem mediów nie służy sprawie", niesmak pozostał. Nie po raz pierwszy zresztą, bo od dłuższego czasu Wałęsa ma tendencje do emocjonalnych, nieprzemyślanych wypowiedzi, które mocno nadwerężają jego wizerunek. Mówi rzeczy, które nie przystoją ikonie "Solidarności" i byłej głowie państwa. Trudno się dziwić, że przybywa głosów, iż oto jesteśmy świadkami, jak kruszy się legenda. Coś w tym jest. Z drugiej jednak strony, gdy myślę o Wałęsie i jego kontrowersyjnych słowach, częściej jest mi go żal, niż się na niego złoszczę.
Były prezydent dźwiga brzemię bycia żywą legendą i widać, że czasem jest to ponad jego siły. Żaden podręcznik nie uczy, jak sobie z tym radzić, bo mało kto tak szybko przechodzi do historii. Wałęsa jest niesforny, sfrustrowany i samotny. Od blisko 20 lat miota się, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, szuka sojuszników na różnych biegunach sceny politycznej - bez większego powodzenia. Na oczach wszystkich przeżył też swój prywatny dramat, którym niewątpliwie była dla niego publikacja książki żony.
W jakimś sensie Wałęsa jest niewygodny dla każdego Polaka. Dlaczego? Bo od czasu do czasu musimy się za niego wstydzić, czuć nieprzyjemne zażenowanie, gdy zagraniczne serwisy cytują jego słowa obrażające homoseksualistów i jakiś ucisk w dołku, gdy mówi się o nim "stary piernik, zdziwaczały człowiek". Wolelibyśmy zamknąć go w muzeum, podziwiać i chwalić się nim przed innymi, raz po raz ścierając z niego kurz. Ale z Wałęsą tak się nie da i to trochę boli.
Czytaj też: Oto najbogatsi mieszkańcy naszego regionu (zdjęcia)
Czytaj e-wydanie »