Buty za 280 zł, teraz do kupienia za 149, zimowe płaszce przeconione o 70 procent, ozdoby choinkowe tanie jak barszcz - początek stycznia to raj dla konsumentów. Trudno bowiem przejść obojętnie obok krzyczących do nas głośno rabatów, przecen, okazji.
Przeczytaj również: Poświąteczne wyprzedaże w Bydgoszczy. Co i za ile można kupić?
Jedni twierdzą, że to doskonały moment na kupowanie tego, co przyda się przez cały rok. Są też tacy, którzy ze świątecznymi prezentami czekają do styczniowych wyprzedaży. Trudno się dziwić. Książkę, którą w Wigilię można było kupić za 49,90, teraz upolujemy za połowę ceny. I w takim wypadku w porządku, rozumiem, to rzeczywiście ma sens.
Gorzej kiedy zaczynamy kupować dla samego kupowania. To nic, że nie mamy już gdzie upychać ciuchów, w szafkach stoją trzy patelnie, a kolczyki, które kupiliśmy, bo była okazja na nic się nie przydadzą, bo nie mamy nawet przekłutych uszu...
Okazja to okazja, magiczne słowo, które przyciąga jak magnes. A przecież nikt nie chce być frajerem i przegapić takiej możliwości. To taka nasza polska mentalność. Tylko po pierwsze, jak często okazuje się przy kasie, że promocji akurat na ten produkt wcale nie ma, albo że trzy w cenie dwóch to tak naprawdę trzy w cenie trzech.
Zobacz też: Na zakupach pilnuj swojego mózgu, żeby nie decydował za rozum
Sama kilka razy dałam się nabrać. Ale nie można uogólniać. W końcu wśród lawiny tych wszystkich promocji można znaleźć coś dla siebie. A jeśli trafimy na uczciwą okazję to kupimy coś, co dopiero po 70-procentowej obniżce jest warte swojej ceny.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców