W samo południe: One nie żyją. A proces się wlecze

Mała miała na ciele siniaki, a przyczyną jej śmierci - według prokuratury - było pourazowe pęknięcie jelita i zapalenie otrzewnej.Rok temu cała Polska dyskutowała, współczuła, przeklinała. Żnin szedł w marszu milczenia i zapalał znicze. W komentarzach dostało się też matce dziecka.

Przeczytaj także: Ojciec dwuletniej Wiktorii zatrzymany. Sebastian Sz. trafił do aresztu w Potulicach [szczegóły]

Ten sam Żnin, który wcale nie zapomniał o Wiktorii, pyta dziś poirytowany ślimaczącym się procesem: Kiedy wyrok? Kto w końcu był winien, co było powodem, że zmarła? Tymczasem w procesie nie widać przełomu. Kolejna rozprawa w najbliższy piątek, 10 lutego.A co ustalono dotychczas? Ustalono, że... jest problem, bo "żaden ze świadków nie złożył zeznań obciążających bezpośrednio ojca zmarłej Wiktorii".
Powołano więc kolejnych biegłych. Genetyk, hematolog, chirurg jelit i pediatra ustalają, czy "Wiktoria chorowała na zespół Ehlersa-Danlosa" (grupa chorób genetycznych charakteryzująca się nadmierną elastycznością skóry, z często współistniejącym utrudnionym gojeniem ran). Jak się tłumaczy, "choroba ta może prowadzić do samoistnego uszkodzenia jelit".

Przeczytaj także: Śmierć Wiktorii ze Żnina. Proces się ślimaczy

Dziś cała Polska przeżywa śmierć Madzi z Sosnowca.Jakie były faktyczne okoliczności jej śmierci? Czy ten śliski kocyk i uderzenie w próg wszystkiemu są winne? I dlaczego matka nie wezwała pogotowia? Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli dalej energia będzie szła w ustalanie, co powiedział, kogo obraził, jakich metod nie powinien stosować Krzysztof Rutkowski, za rok i mieszkańcy Sosnowca zapytają: Dlaczego ta sprawa tak się ślimaczy? I czy to był faktycznie wypadek?

Przeczytaj także: Ojciec skatował 2-letnia Wiktorię? Zeznaje lekarz ze żnińskiej przychodni