Chodzi o "okna życia", w których można pozostawiać niechciane noworodki.
Pod koniec listopada Komitet Praw Dziecka ONZ poinformował, że chce, aby Parlament Europejski wydał zakaz funkcjonowania okien i rekomendował ją rządom. Zdaniem organizacji, dzieci mają prawo poznać swoich rodziców, a "okna życia" odbierają im ten przywilej. W Polsce funkcjonuje obecnie 50 takich miejsc, w których do tej pory pozostawiono 44 dzieci. Przypominam sobie sytuację sprzed ponad roku, kiedy po raz pierwszy i jak dotąd jedyny siostry Klaryski znalazły noworodka - dziewczynkę w oknie przy ulicy Gdańskiej w Bydgoszczy. Podejrzewam, że wzruszenie sióstr, zresztą na pewno nie tylko ich, było wielkie. Wielkie, bo oto udało się uratować życie małego człowieka. Najwyższą dla nas wartość.
Przeczytaj także: Dziewczynka w oknie życia w Bydgoszczy
I zastanawiam się, co matka zrobiłaby z tą małą osóbką, jeśliby tego okna nie było. Podrzuciłaby ją do szpitala? A jeśli nie? Może pozostawiła w parku. Albo na śmietniku. Bo przecież gdyby chciała, żeby dziecko ją poznało, sama oddałaby je do adopcji lub, pomimo przeciwieństw, wychowała.
Przypomnijcie sobie Państwo te wszystkie przypadki pozostawiania lub zabijania noworodków, o których tylko w ciągu ostatniego roku słyszeliście. Dlatego słusznie abp Kowalczyk pyta: "W imię czego mielibyśmy zamykać okna życia?". A mądra głowa z ONZ, która wymyśliła tak bzdurną i pozbawioną całkowicie empatii tezę na temat okien życia powinna dać sobie spokój z pracą na rzecz dzieci. I iść sadzić trzcinę cukrową.
Czytaj e-wydanie »