Już nie pomagają zaklęcia Donalda Tuska: sroga mina, zapowiedzi zmian przepisów, grożenie placem ministrom czy ulubione straszenie ludzi PiS i powrotem Jarosława Kaczyńskiego. Platforma pęka, a szczeliny są coraz większe. Partia rządząca jak kadra narodowa dała się zamknąć PiS w polu karnym i teraz może jedynie wykopywać na oślep piłkę, byle z dala od bramki. Każda kolejna "obrona Częstochowy" pozostawia następne rysy. Na razie są drobne. Coraz bardziej drąży je rozgoryczenie i rozczarowanie. Silniej niż Amber Gold, debata gospodarcza PiS czy też ekshumacja Anny Walentynowicz i jej powtórny pogrzeb razem wzięte. Emocje już opadły.
Czytaj też: "Na gorąco": PO zapracowała sobie na te coraz gorsze wyniki
Bo Tusk tkał swój rząd z emocji i rządził, umiejętnie na nich grając. Teraz znamy już doskonale zestaw min, gestów i grymasów premiera. Te zaklęcia już nie działają. A jeszcze nie tak dawno wydawało się, że z drugą wygraną PO w wyborach, nadejdzie choćby namiastka stabilizacji na naszej scenie politycznej, że stanie się ona w miarę przewidywalna. W tej chwili można przewidzieć niewiele. Ten ostatni sondaż jeszcze bardziej zmobilizuje PO i PiS. Do czego? Do politycznej walki. Wiem politycy są od tego, żeby uprawiać politykę: jedni robią ją na "ostro" (PiS i Ruch Palikota), drudzy na "miękko", głosząc na plakatach hasła "Nie róbmy polityki" (PO).
Ale teraz są ważniejsze inne sprawy. Gospodarka, rosnące bezrobocie, podwyżki opłat, cięcia wydatków, grupowe zwolnienia. Politycy spychają je na bok. A właśnie tym coraz częściej żyją Polacy. O tym się rozmawia w domach, na ulicy, w kolejkach i w pracy, o ile się ją jeszcze ma. Tymczasem dwie największe partie okładają się kijami, a pozostałe - przyglądają się tej walce. Tylko od czasu do czasu, w krótkiej przerwie między rundami organizują kolejne debaty czy wiece, puszczają oczko, ogłaszając kolejne otwarcia, exposé, projekty uchwał, wiosenne i jesienne ofensywy. Smutne jest to, że największe poparcie w tej chwili mają ugrupowania, którym nie szło lub nie idzie rządzenie, ale za wszelką cenę chcą rządzić, żeby rządzić. Ale najsmutniejsze, że nie ma alternatywy dla PO i PiS. Coraz częściej wśród znajomych słyszę, że już nie mają, na kogo głosować. Mają dość konferencji Donalda Tuska, niemocy i bezsilności ministrów, kłótni nad grobami ofiar katastrofy smoleńskiej, marszów 10. dnia każdego miesiąca na Krakowskim Przedmieściu, afer taśmowych, stołków dla swoich w rządowych agendach.
Czytaj też: PiS wyprzedza PO w sondażach. Po raz pierwszy od lat!
Śledząc to, co się dzieje w Polsce, coraz bliższy jest mi wiersz Piotra Macierzyńskiego: "urodziłem się na 52˚ szerokości geograficznej północnej / i 20˚ długości geograficznej wschodniej / wylosowałem Polskę / w pokerze po takim rozdaniu / mówi się pas". W najbliższych wyborach wybiorę "mniejsze zło". Nie zagłosuję!
Czytaj e-wydanie »