Obrazki z kilku ostatnich dni: leje albo zimno, więc ludzie okutani w kurtki, szaliki i czapki. Jak to u nas - wszystko w ciemnych barwach. Oczywiście o odblaskach nie ma co marzyć. Jeśli ktoś je zakłada, to szybciej poza miastem. Tu przecież światła, jaśniej itp., itd. A guzik tam jaśniej!
Ale ja nie o tym.
Staję przed "zebrą", chłopak wchodzi od mojej prawej strony na przejście. Kaptur na głowie, na uszach słuchawki. Nagle gwałtownie zatrzymuje się, bo obok mojego auta z lewej śmiga miejski autobus. Tym razem się udało.
Dzisiaj rano. Jadę za micrą z "L" na dachu. Przy krawężniku stoi dziewczyna, jest wyraźnie zmarznięta. "Elka" jedzie trzydzieści na godzinę, ale pan instruktor nie kazał kursantowi stanąć przed przejściem, dziewczyna zdążyła uskoczyć w tył.
Nie ma właściwie dnia, żebym nie wstrzymywała oddechu. Staram się stawać przed przejściami, przepuszczać matki z wózkami, starszych panów czy zakapturzonych chłopaków. Bez wyjątku. Są zmarznięci, spieszą się albo mają problemy z chodzeniem. Mnie chroni blacha auta, ich - tylko nasza uwaga i empatia. I rozum - bo skoro auto stoi przed przejściem, to nie dla urody krajobrazu, do cholery!
Czytaj e-wydanie »