PSL chce, żeby wraz z wydłużeniem wieku emerytalnego kobiet umożliwić matkom przechodzenie na wcześniejszą emeryturę. Każde dziecko zbliża nas o trzy lata do (wydłużonej uprzednio) emerytury.
Pytanie tylko, czy PSL-owi zależy bardziej na naszych dzieciach, czy na naszej emeryturze?
Przeczytaj także: Masz tu tysiąc i kup dziecku wózek
Pomieszanie polityki prorodzinnej z reformą emerytalną w wykonaniu PSL-u sprawiło, że w demokratycznym kraju, jakim jest Polska, zaproponowano inny przelicznik emerytalny dla kobiet, które mają dzieci i dla tych, które ich nie posiadają.
A co z tym, które jeszcze nie zaszły, a zajść się boją, bo nie wiadomo, co rząd jeszcze w międzyczasie wymyśli? Pytanie: o co tak naprawdę chodzi rządowi? Żeby kobiety pracowały do późnej starości, czy żeby rodziły dzieci? A może jedno i drugie? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Czyżby rząd zaczął się martwić (a rząd młodszy nie będzie), że niedługo jego samego czeka emerytura i być może nie uświadczy nikogo, kto zechce na tę jego emeryturę zarobić?
Pomysł PSL-u jest - w mniemaniu PSL-u - doskonały, ale z doskonałymi pomysłami jest jak ze zbrodnią doskonałą i Yeti - nie istnieją. Urodzić dziecko - żaden problem. Gorzej jednak z poczęciem. O to już rząd zapomniał zadbać. Bo bywa i tak, że trafimy do pracodawcy, który w swoich oczach urasta do rangi Wielkiego Regulatora Poczęć i to on decyduje - za pomocą umowy lub jej braku - czy jesteśmy de facto w ciąży, czy nie. Bo to właśnie on (a bez jego pozwolenia nie można zajść w ciążę) drży, ilekroć przyjmuje kobietę do pracy.
Przeczytaj także: Mniej rodzin z Bydgoszczy ma dostać becikowe
Bo jaką ma gwarancję, że długo poszukiwany i pieczołowicie dobierany pracownik zaraz po otrzymaniu umowy o pracę nie zadrze kiecy i nie poleci... na L4. Pracodawca, co się raz już sparzył, będzie dmuchał na zimne i żadnej osoby z biustem już nie przyjmie. A jeśli nawet przyjmie, to jej w ciążę zajść nie da. I to w bardzo prosty sposób.
Wydaje mi się, że obecnie najlepszą formą antykoncepcji według rządu jest brak stałej umowy o pracę. W ciążę boimy się zachodzić, więc - jak twierdzi 60-letni pan Lesio z mojej redakcji - przez "takie jak ja" będzie musiał pracować jeszcze 120 lat, bo nie znajdzie się nikt, kto chciałby popracować na jego emeryturę. Ale nie tylko jego emerytura wisi na włosku przez brak ciąży u kobiet "takich jak ja". Moja też. Tyle że nic na razie nie zapowiada tego, że ja i rząd się dogadamy, bo to JA chciałabym decydować, KIEDY, GDZIE i z KIM i przede wszystkim CZY, a rząd chciałby jeszcze bardziej zadecydować za mnie.
- Zrób sobie dziecko, a wszystkie problemy znikną - zdaje się mówić PSL.
- Tylko jak? - pytam ja. - Jak robić dzieci pod naciskami rządu?