Zatem robię przegląd zawartości uczniowskiego plecaka, który zazwyczaj waży 5,5-7 kilogramów. Teraz już wiem, że nie może być mniej, bo niemal do każdego z przedmiotów, oprócz podręcznika, potrzebne są ćwiczenia i zeszyt.
Mówienie o tym, że ze względu na uczniowskie plecy wydawcy podzielili podręczniki na kilka części, można między bajki włożyć. Bo dzięki temu zamiast np. 30 złotych za jeden grubszy podręcznik, rodzic zapłaci 50 za trzy cieńsze. Za to ćwiczenia przytyły i pod względem wagi wychodzi mniej więcej na to samo, a płacić trzeba coraz drożej.
Pal sześć pieniądze, zdrowie jest ważniejsze! No i kto się tym przejmuje oprócz rodziców? Nauczyciele, dyrektorzy szkół? Może, ale co zrobili oprócz tego, że współczują dzieciom? Owszem, w niektórych szkołach pojawiły się szafki. Ale co z tego, jeśli i tak podręczniki, ćwiczenia i zeszyty muszą z uczniami powędrować do domów, żeby ci mogli odrobić lekcje.
Jest i prostszy sposób, który już wiele lat temu praktykowano w podstawówkach dbających o uczniów. Starano się tak ułożyć plan lekcji, by - w miarę możliwości - jednego dnia było jak najwięcej podwójnych lekcji. Dwa języki polskie, dwie matematyki, dwie przyrody itd. Dzięki temu plecak czy tornister był lżejszy. Czy tak trudno wrócić do tego systemu? Układając plan lekcji nie można dopasowywać się tylko do nauczycieli. Oni mają Kartę Nauczyciela, która broni ich praw. Nie neguję tego, ale kto broni praw uczniów?
Przeczytaj również: Tornistry najmłodszych ważą nawet 5 kg. Starsi dźwigają na plecach jeszcze więcej!
Nie pozwólmy niszczyć ich zdrowia! A może by tak wprowadzić odgórne przepisy ograniczające wagę tego, co ląduje w szkolnych plecakach? Jeśli od lat nie można rozwiązać tego problemu, to może zagrozić limitem? Wyobraźmy sobie taką sytuację - pracownik sanepidu albo kuratorium składa w szkole niezapowiedzianą wizytę i waży uczniowskie plecaki. Oczywiście pod uwagę brane są tylko zeszyty, podręczniki, ćwiczenia, niezbędne przybory. Wychodzi za dużo? No to dyrekcja szkoły ma problem. Jestem przekonana, że bardzo szybko udałoby się go rozwiązać. Jak? Choćby inaczej układając plany zajęć.
Byłam sceptycznie nastawiona do poselskiego pomysłu mieszania w szkolnych sklepikach, bo nie wierzyłam, że uda się zdefiniować żywność śmieciową. Ale pomogło już samo nagłośnienie tematu. Zapraszam posłów do zważenia szkolnych plecaków, a nauczycieli proszę o więcej wyrozumiałości.
Czytaj e-wydanie »