Właśnie taki mikroskopijny odsetek ankietowanych (a było ich 1639) na pytanie, z czym kojarzy im się Toruń, odpowiedziało, że z… imprezami. Ciekawe wydarzenia jako pierwsze skojarzenie z odwiedzanym przez siebie miastem wskazało jeszcze mniej osób - zaledwie 1,1 proc., co zapewne niewiele przekracza granice błędu w pomiarze.
Dla ośrodka, który całkiem niedawno aspirował do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r., a po dotkliwej porażce w pierwszym etapie konkursu ustami prezydenta Michała Zaleskiego deklarował utrzymanie przyjętej linii rozwoju kulturalnego nawet bez tytułu ESK, taki wynik to potężny policzek. Bolesny tym bardziej, że - jak chwalą się magistraccy urzędnicy - rocznie w Toruniu odbywa się 1,5 tys. imprez kulturalnych.
Imprezy w Toruniu - znajdź coś dla siebie!
A do tego Toruń - jak głosi jeden z ostatnich filmów promocyjnych - to "miasto festiwali". To również miasto, które przy tworzeniu swojej strategii rozwoju kultury bez kompleksów porównuje się do takich kulturalnych potęg jak Kraków, Wrocław czy Poznań. To miasto, które od blisko czterech lat ma Centrum Sztuki Współczesnej - pierwszy w Polsce zbudowany po wojnie obiekt architektoniczny poświęcony sztuce współczesnej. I miasto, które postawiło - jak lubią podkreślać jego władze - najnowocześniejszy stadion żużlowy w Europie (jeśli nie na świecie), który również sprzyja organizacji rozmaicie rozumianych "imprez". Toruń to miasto, w którym na początku lat 90. powstał "Kontakt", jeden z najważniejszych międzynarodowych festiwali teatralnych w Polsce. A przed dekadą - Tofifest, autorski i niepokorny festiwal, który mimo niezależności odniósł nie tylko artystyczny, ale i frekwencyjny sukces.
Skąd więc te liche 2,9 proc.?
W samo południe: Toruń, czyli źle skrojony garnitur
Toruń to miasto, które poza swoimi granicami niezmiennie kojarzy się z Kopernikiem (58,9 proc. ankietowanych) i piernikami (57,2 proc.), ewentualnie ze Starówką (11,9 proc). Radio Maryja - w porównaniu z ofertą imprez też ma się nieźle - do skojarzenia Torunia z rozgłośnią ojca Rydzyka przyznało się blisko 5 proc. przepytanych turystów.
Jaki z tego wniosek? Że cierpimy na kulturalną megalomanię, przeceniając atrakcyjność swojej oferty? Być może. A na pewno, że zupełnie nie potrafimy sprzedać na zewnątrz tego, co dzieje się u nas tu i teraz. Toruń to miasto przeszłości.
Mając historyczny potencjał, musimy oczywiście z niego korzystać. Ale nikt, kto raz zobaczył Krzywą Wieżę, Ratusz Staromiejski czy Katedrę Świętych Janów, więcej do Torunia nie wróci - bo po co? Gotyk, piernik i Kopernik generują co roku rzesze turystów - najczęściej w postaci szkolnych grup zorganizowanych, które po obejrzeniu seansu w planetarium, kupieni ciupagi na stoisku z pamiątkami i odwiedzeniu McDonald's na Szerokiej, włożą wrażenia z Torunia między wspomnienia z wycieczek do Biskupina i Lichenia.
Ale musimy sięgnąć po więcej. Dlaczego? Bo za chwilę będziemy mieli gigantyczną jak na warunki naszego miasta salę koncertową na Jordankach, halę widowiskowo-sportową przy Bema, rozbudowaną Od Nowę i Centrum Nowoczesności. Nawet najbardziej zakochani w kulturalnej ofercie miasta torunianie nie zdołają wypełnić tych obiektów.
Moja recepta na kulturę? Działać!
Z okazji 15-lecia wpisania Zespołu Staromiejskiego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, w tym roku przyjęliśmy hasło "Toruń miastem zabytków". Jeśli w naszej polityce promocyjnej nic się nie zmieni, proponuję na najbliższą dekadę postawić na nowe hasło: Toruń miastem zabytkowego myślenia.
Czytaj e-wydanie »