Piszę o działkowcach i ogrodach działkowych już od grubo ponad 10 lat i widzę, że sporo się zmieniło. Kiedyś był to twardy lewicowy elektorat. Potem PiS zasiał w tym elektoracie nadzieję na uwłaszczenie (nic z tego nie wyszło). Potem było trochę cicho, jakby niezauważenie Pracownicze Ogrody Działkowe stały się Rodzinnymi Ogrodami Działkowymi, aż w końcu Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że to jakiś dziwny stwór, że ustawa gwałci prawo własności do ziemi - głównie gmin i nakazała stworzenie nowego prawa, takiego, które likwiduje Polski Związek Działkowców.
To bardzo pokrótce, jak doszło do wczorajszych protestów. Projekty ustaw przygotowały partie, organizacje działkowców, a nawet PZD. Ten ostatni, zresztą, aby sprostać wymaganiom trybunału, musiał przygotować projekt, który zakłada likwidację ich samych.
Zobacz też: Działkowcy walczą o swoje. Protestowali w Bydgoszczy [zdjęcia]
Większość projektów, zarówno ten SLD, obywatelski PZD, jak i projekt Ogólnopolskiego Towarzystwa Ogrodów Działkowych (przeciwników PZD) zakładało powstanie w miejsce dużego PZD, stowarzyszeń lub towarzystw oddzielnych dla każdego ogrodu. Coś zbliżonego do wspólnot działkowych. Choć ziemia miała pozostać gminna. Tylko projekt Platformy Obywatelskiej poszedł dalej - mienie PZD chce przekazać gminom i skarbowi państwa.
Trudno się dziwić, że działkowcy obawiają, się, że tenże projekt - PO - zagraża istnieniu ogrodów. Tym bardziej, że w uzasadnieniu autorzy piszą: "Miasta, szczególnie duże potrzebują terenów uzbrojonych, dobrze zlokalizowanych w celu przeznaczenia ich na działalność gospodarczą, a także na budownictwo mieszkaniowe."
I dlatego protestują. Pokojowo, wręczając kwiaty przechodniom, klaskając i dziękując wojewodzie, że wyszła do nich. Z uśmiechem.
Wczoraj stałam przez urzędem relacjonując manifestację i pomyślałam, jak bardzo różni się ona od ostatniej, którą obserwowałam w tym miejscu - "Solidarności", gdzie padały niecenzuralne słowa, były gwizdy, tupanie, wygrażanie pięściami. Jasne, podczas protestu ludzie w różny sposób wyrażają swoje niezadowolenie. Mają do tego prawo. To właśnie przywilej wypływający z demokracji. Tylko mam nadzieję, że i działkowcy zostaną wysłuchani, zaproszeni do stołu negocjacyjnego. Bo jeśli nie, to będzie znaczyło, że im brutalniej się zachowujesz, tym większa szansa, że cię wysłuchają i dostaniesz to, o co krzyczysz. No i skończy się na tym, że nie będziemy mieli demokracji, tylko rządy tych, którzy głośniej i brutalniej krzyczą.
Czytaj e-wydanie »