MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wieści gminne

Adam Willma [email protected]
W Kikole wyborem ławników do dziś zajmuje się prokurator.

     Krzysztof Baranowski, który kandydował na ławnika, nie mógł uwierzyć, kiedy sąsiedzi opowiedzieli mu o ankiecie: - Wściekłość mnie ogarnęła, kiedy dowiedziałem się, że ktoś za moimi plecami wypytuje przypadkiem czy nie znęcam się nad rodziną.
     Baranowski wpadł do Urzędu Gminy, zażądał aby pokazano mu ankiety. Ale okazało się, że ankiety zniknęły. - Mogę tylko domyślać się, o co tak naprawdę chodzi.
     W temacie nieskazitelności
     Zespół opiniujący liczył siedem osób, trzy dokooptowano spoza rady. Pracy było niewiele, ponieważ Kikół wybrać miał zaledwie 2 ławników. Ponieważ zaledwie jedna osoba spełniała warunki postawione kandydatom do sądzenia w sądach pracy, batalia rozegrała się o jedno miejsce. Chętnych było sześciu.
     Jarosław Rosłonowski, szef zespołu, do sprawy podszedł z wielkim zaangażowaniem: - Był taki artykuł chyba w "Wieści Gminnej", w którym postulowano, aby w opiniowaniu kandydatów na radnych nie poprzestawać na zaświadczeniu o niekaralności. Chcieliśmy zbadać nieskazitelność, więc zaproponowałem ankietę.
     Ankietę opracował sam Rosłonowski. Dokument liczył siedem punktów. Czy kandydat jest dobrym sąsiadem? czy dobrze spełnia swoją rolę jako członek rodziny? czy znane są Panu/Pani fakty znęcania się nad rodziną? - interesowali się opiniujący. Zespół ustalił, że przepytanych zostanie pięciu sąsiadów każdego z kandydatów
     Zabawy z nauką
     
- Metoda takiego badania jest zabawna - mówi socjolog, doktor Tomasz Szlendak. - W żadnej mierze nie można uznawać za miarodajne opinie sąsiadów, przede wszystkim dlatego, że Polacy nie bardzo interesują się tym, co dzieje się w sąsiedztwie, nawet jeśli tam niemowlęta przetrzymuje się w beczkach. Wyznajemy filozofię "wolnoć Tomku w swoim domku". Bardzo wątpię, czy przeprowadzona w ten sposób ankieta sprawi, że respondenci będą odpowiadać szczerze. Łatwo za to będzie można zetknąć się z sąsiedzką zawiścią, która również da odpowiedź daleką od prawdy.
     Zdaniem Tomasza Szlendaka sposób stawiania pytań w ankiecie wzbudzi jednoznaczny odbiór: - Jeśli ktoś pyta, czy radny znęca się nad rodziną, to widocznie jest coś na rzeczy. Znacznie lepszymi narzędziami do oceny potencjalnych kanydatów dysponuje psycholog. Już w prostym wywiadzie prowadzonym przez fachowca ujawnione mogłyby zostać predyspozycje kandydatów.
     Podobnych argumentów użył Krzysztof Baranowski składając 5 listopada doniesienie do prokuratury: - Nikt nie informował mnie, że taki wywiad zostanie przeprowadzony, sformułowania, które się tam znalazły naruszają moją prywatność.
     Gdzie się podziały ankiety
     
Interesujące, że ostatecznie nie wszystkich radnych objęto ankietą. Rosłonowski: - To była działalność, za którą nie było gratyfikacji. W takiej sytuacji sam musiałem przeprowadzić wszystkie wywiady. Czasu było mało, więc zdążyłem wypytać sąsiadów pięciu osób. Zresztą i tak wszystkie odpowiedzi były pozytywne.
     Czy Rosłonowski mówi prawdę, trudno ustalić. Nie wiadomo gdzie podziały się ankiety. Wójt Jacek Zająkała przypuszcza, że zostały zniszczone, ponieważ z uwagi na niekompletność nie były przedmiotem obrad zespołu.
     Postępowanie prokuratorskie w sprawie wyboru ławników w Kikole zostało w pierwszej instancji umorzone. Według prokuratora zespół powołany do zaopiniowania kandydatur nie naruszył prawa, ponieważ nie pytania w ankiecie nie odnosiły się do "wrażliwych" informacji - pochodzenia, poglądów, wyznania itp. Stąd - zdaniem prokuratora - nie doszło do złamania ustawy o ochronie danych osobowych.
     Zespół jak policja
     
Innego zdania jest rzecznik Generalnego Inspektora Ochrony danych Osobowych Małgorzata Kałużyńska: - Nie rozumiem w oparciu o jaką podstawę prawną działał zespół opiniujący. Policja może zbierać takie dany w oparciu o ustawę o policji, opieka społeczna również posiada oparcie w odpowiednich przepisach. Jakimi przepisami kierowali się członkowie zespołu, nie wiem. Za przetwarzanie danych osobowych, również tych zwykłych przewidziano odpowiedzialność karną. Na taką ankietę zgodę powinny wyrazić osoby zainteresowane, czyli kandydaci, ponieważ, jeśli ktoś za naszymi plecami dopytuje się o szczegóły naszego życia, bez wątpienia jest to ograniczenie wolności. Poza tym osoby ankietowane powinny być dokładnie poinformowane czemu służy ankieta i w jaki sposób zostaną wykorzystane uzyskane w ten sposób informacje.
     Drugie dno?
     
Sprawę dziwnej ankiety można odczytywać jako wyraz prawniczej niefrasobliwości kikolskich samorządowców, niektórzy widzą w niej jednak drugie dno.
     Oto osoba Baranowskiego zajmowała pośród kandydatów szczególne miejsce. Podczas ostatnich wyborów samorządowych to właśnie Baranowski był najpoważniejszym konkurentem Jacka Zająkały w wyścigu do fotela wójta. Aktualnie stosunki pomiędzy oboma panami są dość napięte, przy czym ten pierwszy może pozwolić sobie na komfort bycia recenzentem poczynań wójta. Nie jest to szczególnie trudne, ponieważ za rządów nowego wójta nie nastąpił oczekiwany przełom gospodarczy a polityka kadrowa Zająkały może budzić kontrowersje.
     Obu panów łączy jeszcze jedno wydarzenie. Jesienią ubiegłego roku do Krzysztofa Baranowskiego doszły słuchy o publicznych wypowiedziach wójta na temat rzekomych okropieństw dziejących się w rodzinie Baranowskich. Chodziło o znęcanie się konkurenta nad rodziną.
     - Żeby nie było wątpliwości poszedłem wyjaśnić tę sprawę do pana Zająkały w towarzystwie mojej żony. Wójt przeprosił nas i obiecał, że nigdy więcej nie powtórzy takiego zachowania - relacjonuje Baranowski, który na wszelki wypadek nagrał całe spotkanie (podobnie uczynił Jacek Zająkała).
     Zająkała nie zaprzecza, że doszło do konfrontacji: - Ale powiedziałem tylko, że słyszałem o takich rzeczach.
     Czy zatem feralna ankieta miała być hakiem na Baranowskiego? Niewykluczone - wydaje się dziwne, że tuż po pytaniu: Czy w Pana odczuciu kandydat dobrze spełnia swoją rolę jako członek rodziny?, autorzy dopytują o przypadki znęcania się nad rodziną i jest to jedyne zjawisko patologiczne, o którym życzą sobie wiedzieć więcej.
     - W tak małej miejscowości policjanci mają doskonałą wiedzę na temat mieszkańców. Dlaczego zatem nie skorzystano z ich wiedzy? To szukanie haka na mnie i dalszy ciąg walki wójta z moją osobą - przekonuje Baranowski, który zażalił się na decyzję Prokuratury Rejonowej w Lipnie. Sprawa będzie więc miała dalszy bieg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska