Niedługo później był już w bydgoskiej centrali, bo stąd kieruje kampanią wyborczą. A będzie ona piękna, bo uświetni ją zapewne efektowne zwycięstwo nad byłym prezydentem i legendą "Solidarności". I to gdzie? W Bydgoszczy, sercu regionu, z którego kandyduje nasz świeżutki Kujawiak. Wszystkie tutejsze gazety będą opisywać przebieg procesu z Wałęsą i efektowną wiktorię - nomen omen - Czarneckiego. Były prezydent, istotnie, chlapnął niedawno, że pan Ryszard przyjechał do Polski na gotowe i nie wie, co to nocleg na styropianie, nie mówiąc o więzieniu. Tymczasem europoseł (z listy Samoobrony) ma za sobą piękną kombatancką przeszłość: walczył na studiach i sądzony był nawet przez komunistyczne kolegium do spraw wykroczeń!
Na moją wiedzę (i doświadczenie z 24-godzinnym sądowym trybem wyborczym) Lech Wałęsa będzie go musiał przeprosić. Taki werdykt zapadnie zapewne w Bydgoszczy. Mimo że Czarnecki zameldowany jest w Warszawie - proces ma odbyć się nad Brdą. Tylko dlatego, że pan Ryszard stworzył w biurze PiS wyborcze centrum logistyczne. I adres tego biura wpisał do pozwu przeciw Wałęsie. Nie mam pojęcia, czy Ryszardowi Czarneckiemu służą noclegi na karimacie w bydgoskiej siedzibie partii. Ale chyba tak, bo pomysł z bydgoskim adresem - świadomy lub nie - jest przedni. Problem w tym, że innemu warszawiakowi z PiS, Tomaszowi Markowskiemu, bydgoski adres jakoś nie służył. Dziwię się tylko warszawskiemu sądowi, bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, bym bezkarnie - przed swoim procesem - napisał w pozwie zmieniony adres np. na sanatorium geriatryczne w Ciechocinku. Bo do wód wyjeżdżam często.