No dobrze, fajka to nie papieros. Sama pamiętam, że gdy byłam mała mój tata, wielki przeciwnik palenia papierosów, raz do roku, w święta Bożego Narodzenia odpalał swoją drewnianą fajkę i pykał. W domu pachniało wiśniowym tytoniem i chyba nikomu to nie przeszkadzało.
Przeczytaj także:Bydgoska szkoła zamyka uczniów na klucz. Żeby nie palili papierosów
Ale z drugiej strony palenie to palenie, bez względu na to, co się pali. I dlaczego czcić ten okropny nałóg? Trochę czuje się jak hipokrytka, bo sama niestety jestem palaczem. Ale bardzo chciałabym przestać.
Po pierwsze kasa. Przez miesiąc przepalam średnio 200-300 zł. W skali roku z dymem puszczam około trzech tysięcy złotych. Przerażające.
Po drugie zdrowie. Podejście na czwarte piętro schodami zawsze kończy się zadyszką, nie mówiąc już o tym, jak po 10 latach palenia mogą wyglądać moje płuca.
Po trzecie smród. Ogromnie ucieszył mnie zakaz palenia w klubach i kawiarniach. Bo mimo że palę, odór tytoniowy bardzo mi przeszkadza.
Po czwarte wreszcie, to chyba po prostu głupio wygląda. A jednak. Co roku na całym świecie pojawiają się kolejne, coraz bardziej drastyczne kampanie antynikotynowe. Co roku cena paczki papierosów mocno idzie w górę. Palenie więc ma tyle sensu, co uderzanie głową w mur.
A jednak. Im dłużej to piszę, tym bardziej chce mi się rzucić palenie w diabły. A przynajmniej nie świętować dnia Palących Fajkę.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »