Tak, właśnie mija 20 lat od wiosny ludów, którą rozpoczęła "Solidarność". Bezkrwawe, wspaniałe zwycięstwo pod wodzą Lecha Wałęsy. I właśnie teraz Komisja Europejska - czyli unijny rząd - rozpowszechnia trzyminutową reklamówkę poświęconą odzyskaniu wolności przez europejskie państwa. Spot jest rzeczywiście piękny: w 1989 roku rodzi się dziecko. Widzimy dorastanie chłopca na przemian z migawkami historycznych wydarzeń Europy. Jest generał Jaruzelski ogłaszający stan wojenny, jest Litwa, są Węgry, Rumuni walczący z Securitate, Estończycy, Łotysze i Niemcy.
Nie ma "Solidarności", Okrągłego Stołu, Mazowieckiego. Jest Mur Berliński i Brama Brandenburska. Polskie "elity" polityczne zaprotestowały. Ostro. I wczoraj te "elity" polityczne osiągnęły kolejny sukces międzynarodowy. Unijny rząd obiecuje, że spot zostanie poprawiony. I może nawet - cytuję rzecznika Komisji Europejskiej - "Solidarność" zostanie uwzględniona". Prawdopodobnie.
To najlepsza recenzja ostatnich lat Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Ale jak można żądać od Europy, by promowała niejakiego "Bolka", który - jak twierdzą oszołomy - wyrzucony został do stoczni przez sowiecką motorówkę? Jak przypominać Europie o "Solidarności", skoro jej mózg to byli albo agenci KGB, albo zdrajcy Polski? Dlaczego Mur Berliński stał się symbolem 1989 roku, a nie Okrągły Stół? To proste - mebel ten został zmajstrowany przez Sowietów i polskich komunistów, co to mieli wisieć na drzewach zamiast liści. A nie wiszą.
Cieszę się, że nie jesteśmy już - jak w XIX i XX wieku - chorym człowiekiem Europy. Ale pajacem - na pewno.