Kongres Unii Wolności - tak dotkliwie przegranej w ostatnich parlamentarnych wyborach - nie byłby może wart większej uwagi, gdyby nie kilka faktów. Po pierwsze, mowa o partii, która jeszcze niedawno współrządziła Polską. Po drugie, co by nie mówić o kryzysie UW, wygląda ona dziś i tak lepiej niż jej była koalicyjna partnerka - AWS, nieboszczka. Po trzecie, żaden rywal Unii z jesieni ub. roku do dziś nie przekonał centrowego elektoratu, iż jest godzien jego zaufania. Prawica rozsypała się na własne życzenie, rządząca lewica jedzie w sondażach po równi pochyłej, Samoobronie parę samobójczych goli strzelił sam Lepper, Platforma Obywatelska nie powiększyła ani o jotę wyniku Olechowskiego z wyborów prezydenckich, okazując się bardziej alternatywą dla starych politycznych graczy w nowych dekoracjach niż dla niezdecydowanych wyborców. W efekcie wciąż jeszcze kilka milionów głosów jest do wzięcia. Na to liczy Unia w zbliżających się wyborach samorządowych.
Ale polityka, jak sport, nie jest tylko grą błędów. Tu trudno wygrywać wyłącznie na słabościach rywali; trzeba coś jeszcze dać z siebie. Coś więcej niż stare, a użyte i na tym Kongresie, UW, hasła. Dobro człowieka, silne i oszczędne państwo - to już było! Unia - partia umiarkowana i rozsądna, nie wymagająca radykalnych zmian (bo, jak mówi lider Frasyniuk "dobrego się nie zmienia") - to też już było. Z jakim skutkiem, wiadomo.
A co nowego? Ton obrad. Przede wszystkim w stosunku do prezydenta, ale i wobec SLD był to ton bardziej konstruktywny niż złośliwie recenzencki. Mało tego! Unia określiła obszary, w których może być dla SLD partnerem. Ale tylko teoretycznie. Bo jednocześnie zadeklarowała dystans tak do prawicy, jak i do lewicy. Wciąż ta sama dziewica: chciałaby (być skuteczna), a boi się (utraty tożsamości). Ten kongres był kolejnym w historii Unii bardzo mądrym seminarium, na którym udało się usytuować siebie (i nawet SLD) na politycznej scenie. Gdyby wybory rozgrywały się wyłącznie w państwowotwórczych dyskusjach akademickich, z tą partią nie wygrałby nikt. Bo jest świetna. Teoretycznie.
Na gorąco
Michał Żurowski
Kongres Unii Wolności - komentuje Michał Żurowski