Gdy komisarz Unii, Guenter Verheugen, mówi że jeśli polscy rolnicy chcą dopłat takich jak rolnicy unijni, to standardy w Polsce winny być - w chwili jej przystąpienia do UE - takie same jak w państwach członkowskich, to brzmi to całkiem sensownie. Jeśli powiada, ze w przeciwnym razie powinniśmy poczekać jeszcze co dwadzieścia lat na dopasowanie tych standardów - rzecz brzmi logicznie.
Ale tylko pozornie. Tak naprawdę komisarz zdaje się nas traktować jak naiwniaków z dalekich europejskich kresów. Kiedy Portugalia, Hiszpania czy Irlandia wchodziły do Unii (a portugalscy, hiszpańscy, irlandzcy chłopi dostawali od razu pełne dopłaty), to ich rolnictwu - i nie tylko jemu - ogromnie wiele brakowało do poziomu Holandii, Niemiec, Belgii. Dopiero członkostwo w Unii pomogło im w awansie. My oczekujemy tego samego: równoprawnego traktowania i pomocy.
Polskie rolnictwo, pozbawione pełnych dopłat, przegra walkę z zachodnioeuropejską konkurencją. Verheugen wie o tym, wiedzą w Brukseli, wiemy my. To będzie kwestia naprawdę bardzo krótkiego czasu. Konsekwencje trudno dzisiaj przewidzieć, jednak nie ulega wątpliwości, że my im nie podołamy, Unia - także.
A wtedy przegra idea zjednoczonej Europy. Dobrze byłoby, aby brukselscy urzędnicy zrobili sobie taki bilans zysków i strat. Byłoby lepiej i dla nas, i dla nich.
Na gorąco
Jan Raszeja