Na gorąco

     Podobno większość Polaków jest zdania, że totalną lustrację czas zacząć. Podobno większość uważa, że lustracją interesują się nieliczni, bo są ważniejsze sprawy.
     Tylko pozornie te dwie opinie pasują do siebie jak pięść do oka. Myślę, że zbiorowe grzebanie się w swojej przeszłości jednak nas czeka. I lepiej, że tak się stanie. Wcale nie dlatego, że agenci, konfidenci, tajni i jawni współpracownicy są w stanie zaszkodzić Rzeczpospolitej. Nie wierzę w spiski, w szantaże, w głęboko zakonspirowanych fanatyków PRL-u sikających nam do mleka. Nie myślę także, że prawda o tym kto kim był (albo nie był) przed kilkudziesięciu laty sprawi, że staniemy się jako naród lepsi. Grzebanie w błocie nie oczyszcza. Grzebanie w teczkach nie poprawi nikomu samopoczucia, lecz przyniesie ból, cierpienie wielu ludziom niewinnym niczemu.
     Dlaczego więc jestem za?
     Dlatego, że jeśli nie zrobimy lustracji, to będzie wracała jak upiorny refren chocholego tańca, do którego teraz zaprosili nas Wildstein i jemu podobni, a za jakiś czas na pewno poproszą inni. Dlatego, że przy każdej nadarzającej się okazji - a być może nawet żadna okazja nie będzie potrzebna - po to by zgnoić przeciwnika, wcale niekoniecznie politycznego, ktoś zacznie wymachiwać prawdziwą albo urojoną teczką. Więc skończmy z tym. Wałęsa ma rację mówiąc: "Kto przeżyje, ten żyć będzie". Od siebie dodam, że kto przeżyje będzie mógł spokojnie zabrać się za coś znacznie bardziej sensownego.
     **