Wiceprezes telewizji publicznej Sławomir Siwek przesłał dyrektorom 16 regionalnych ośrodków Telewizji Polskiej rozkaz dzienny. Żąda w nim, by od jesieni do programów wprowadzić dodatkowo przynajmniej godzinę programów katolickich. Scenariusze audycji ma de facto zatwierdzać lokalny biskup.
Wiceprezes Siwek twierdzi, że "to efekt n o w y c h (podkr. J.D.) ustaleń z Sekretariatem Konferencji Episkopatu Polski". Chodzi zapewne o cichą umowę z marca br., kiedy to TVP "aktualizowała" - jak to nazwano - umowę o współpracy z Kościołem. Na czym ona polega? Nie bardzo wiadomo, bo w oficjalnym komunikacie Katolickiej Agencji Informacyjnej czytamy jedynie o "aktualizacji zasad współpracy" i związanych z nią "zmianach". Dziś już wiemy, że oznaczają one zwiększenie liczby programów katolickich w TVP. Dlatego zupełnie niewiarygodnie brzmią zapewnienia wiceprezesa Siwka, który twierdzi, że jego ostatnia decyzja to realizacja... postulatów sierpniowych i umów Okrągłego Stołu sprzed prawie dwudziestu lat. Równie mętna i niewiarygodna jest odpowiedź rzecznika prasowego TVP dla "Pomorskiej". Aneta Wrona tłumaczy, że jej wiceprezes nie nakazał zwiększenia liczby programów, a tylko poinformował, iż jest nowa umowa, która właśnie to przewiduje. Natomiast sprawa umów TVP z innymi kościołami to, moim zdaniem, tylko listek figowy.
Ostatnio polski Kościół przyznaje, że coraz mniej młodych ludzi uczestniczy w mszach świętych i że drastycznie spada liczba powołań kapłańskich. Tajemnicą poliszynela jest również i to, że katecheci nie radzą sobie z młodzieżą, odkąd religia stała się przedmiotem szkolnym. Ale jeśli drogą do poprawy tego stanu rzeczy ma być zwiększanie liczby katolickich programów telewizyjnych, to jestem pewien, że zamysł się nie powiedzie i odniesie przeciwny skutek.