www.pomorska.pl/komentarz
Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Wczoraj marszałek Komorowski ustawę podpisał. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie 10 kwietnia. Od tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego marszałek pełni również obowiązki głowy państwa. Podpisem złożonym pod bardzo złą ustawą dowiódł, że jest "głową" swojej partii.
Przypomnę: Platforma Obywatelska przystąpiła do walki z IPN, a ściślej mówiąc z jego prezesem Januszem Kurtyką (pięć lat temu kandydatem partii Donalda Tuska na to stanowisko!), bo m.in. ośmielił się wydać publiczne pieniądze na "szkalowanie wielu autorytetów", w tym Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego.
Ale Janusz Kurtyka nie żyje. Był na pokładzie prezydenckiego samolotu. Żegnając prezesa IPN biskup krakowski Józef Guzdek mówił, cytując Norwida, że nie był "lokajem i zalotnikiem czasów". Liderom PO, z solidarnościowym rodowodem (sic!), taki prezes przestał się podobać. Chcieli się go pozbyć, ale przy okazji bardzo popsuli prawo. Daleko posunięty liberalizm Platformy doprowadził m.in. do tego, że byli ubecy, w majestacie prawa, dostaną w IPN akta, które sami wytworzyli.
To już nie chichot, to rechot historii...