pomorska.pl/komentarz
Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz
Każdy z kandydatów na najważniejszy urząd w RP codziennie gdzieś bywa, np. pojawiając się rankiem przed wielką fabryką (casus Napieralskiego sprzed dwóch dni) czy na targowisku (ulubione miejsce kampanijnej marszruty Leppera).
A jednak pomysł sztabu marszałka Komorowskiego, by wysłać swojego kandydata tam, gdzie Jarosław Kaczyński już był (w kawiarni muzeum lider PiS nakręcił orędzie do Rosjan) wpisuje się w śmieszną, żeby nie powiedzieć dziecinną strategię spin doktorów Platformy.
Ostatnie dni to popis bezradności sztabowców marszałka. Zamiast promować swojego człowieka, martwią się tym, że "Kaczyńskiego nie widać i nie słychać" , że "Kaczyński nie robi konferencji", że "prezes PiS nie jeździ po kraju i nie spotyka się z wyborcami".
Niestety, wczorajsza wizyta wpisuję się w ten sam scenariusz pseudotroski o konkurenta. Komorowski nie wybrał się do muzeum, by potwierdzić swój związek z najlepszymi tradycjami walki w niepodległość. Chciał ogłosić, że "nie zgadza się na próbę zawłaszczania tradycji niepodległościowej i solidarnościowej w celach politycznych". I podkreślić, że "Komorowscy mają do tego szczególne prawo".
Do czego? Do tradycji, naturalnie...