Oto szef komisji zdrowia publicznego Aleksander Sopliński (PSL) domaga się, by stacje telewizyjne zaprzestały emisji programów kulinarnych, w których prezentuje się przepisy na tłuste, regionalne potrawy. "W ramach misji publicznej telewizje powinny lansować np. zdrową zupę ogórkową i żurek zamiast tuczących pieczeni i klusek z sosem" - przekonuje Sopliński. Panie pośle - a jak to jest ze staropolską kaszanką, flaczkami wołowymi, z karkówką z PiS-owskiego grilla, pasztetami czy jajecznicą na boczku?Wolno czy nie wolno mówić w telewizji o takich przepisach?
Należy się spodziewać, że poseł PSL zakaże niebawem druku gazet, magazynów i książek kucharskich, w których nie ma ogórkowej i żurka, a za pisanie o golonce i flakach po polsku będą surowe groziły konsekwencje, z aresztanckim wiktem włącznie.
Również senatorowie z izby dumania postanowili ratować finanse państwa poprawiając ustawę medialną. Wydumali mianowicie, że telewizja i radio publiczne mają o b o w i ą z e k "wspierania" chrześcijańskiego systemu wartości, cokolwiek to oznacza. A wiadomo, że w Polsce wartości chrześcijańskie oznaczają tylko i wyłącznie - katolickie. Co więcej - w oficjalnych senackich dokumentach mówi się o "o b o w i ą z k u respektowania chrześcijańskiego systemu wartości". Klerykalizacja polskiego prawa, np. zakaz stosowania metody in vitro, zakłada widocznie, że w Polsce żyją wyłącznie katolicy, którym nie wystarcza Dekalog, pasterskie słowo i własne sumienie. Aby było śmieszniej, w tej samej ustawie ci sami senatorowie domagają się "przeciwdziałania wszelkiej dyskryminacji".
Rozumiem, że nie dotyczy to tylko religijnej.