Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Środkowy palec posłanki Lichockiej może zaszkodzić Andrzejowi Dudzie. Gesty polityków to broń obosieczna.

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Takie właśnie obrazy, jak wulgarny gest posłanki Lichockiej mobilizują opozycję, a nie zwolenników PiS-u. Jeden incydent nie zmienia rzeczywistości, ale cała seria podobnych zachowań i budowanej wokół tego narracji już może wpłynąć na wynik - mówi Sergiusz Trzeciak, politolog i ekspert w dziedzinie marketingu politycznego.

Joanna Lichocka z PiS-u pokazała wulgarny gest opozycji parlamentarnej. Podobne zachowania bardziej szkodzą politykom, czy wręcz przeciwnie - utwardzają elektorat?
Mamy tu po raz kolejny do czynienia ze starciem dwóch narracji. Z jednej strony jest to jednoznacznie negatywnie komentowane i trudno, by opozycja nie chciała tego wykorzystać politycznie. Z drugiej strony mamy tłumaczenie posłanki o przypadkowym geście. Pewnie twardzi zwolennicy PiS są w stanie przynajmniej częściowo uwierzyć w jej tłumaczenie. Opozycji i jej zwolenników tym na pewno nie przekona. Mamy więc dwie prawdy w które wierzą dwa różne plemiona. Bardziej chodzi jednak o to, jak takie zachowanie, takie gesty są odbierane przez osoby niezdecydowane. Jeżeli patrzeć na to tylko przez pryzmat wizerunku danej osoby, to oczywiście można sobie wyobrażać takie celowe prowokowanie i nawet przekraczanie pewnych granic. Tak robił, np. poseł Dominik Tarczyński. To sposób na wyróżnienie się spośród innych posłów. To jest pewien paradoks, ale jeżeli ktoś jest jednym z 460 parlamentarzystów i nie ma jakichś lepszych sposobów czy atutów, które pozwoliłyby mu szerzej zaistnieć, może pójść w kierunku kontrowersji, w kierunku twardego elektoratu, takiego, który lubi takie ostre zagrania. I wtedy zyskuje się rozgłos, rozpoznawalność. I nawet czasami można wygrać wybory. Ale jeżeli się na to nałoży pewien interes ugrupowania, to podobne zagrania są już bardzo ryzykowne zwłaszcza w kampanii prezydenckiej, bo kontrowersyjny gest czy agresywne zachowanie pojedynczego polityka mogą być wykorzystywane jako element walki politycznej przeciwko całemu ugrupowaniu.

Jak takie wulgarne gesty mogą wpłynąć na kampanię prezydenta Dudy?
To może się odbić negatywnie na prezydencie Dudzie. Zapewne doraźnie odbije się negatywnie na kampanii Prezydenta Dudy, ale wcale nie musi się odbić na jego ostatecznym wyniku wyborczym. Zależy od tego, na ile opozycja będzie umiejętnie ten temat podgrzewać. Zapewne pojawią się spoty w kampanii, gdzie wykorzystany zostanie charakterystyczny gest i naprawdę wtedy już nikogo nie będzie interesowało to, jaka była intencja posłanki Lichockiej. Ten gest zacznie żyć własnym życiem. Politykom czasem puszczają nerwy, kiedy dyskusja publiczna wchodzi w taki emocjonalny ton. Czasami oczywiście takie gesty są wyreżyserowane. Nie zależnie od tego czy działanie jest celowe czy wypadek przy pracy to polityk musi mieć świadomość, że wszystko może być wykorzystane nie tylko przeciw niemu, ale również przeciw jego ugrupowaniu. To jest olbrzymia odpowiedzialność. Jego gesty i słowa będą jak bumerang wracać i służyć celom kampanii negatywnej. To co się stało w sejmie wpisuje się w narrację opozycji o bucie i arogancji władzy. Zwolenników opozycji ta narracja tylko mobilizuje i utwardza. I tu chyba kryje się podstawowe zagrożenie dla Prezydenta Dudy. W tej kampanii wyborczej, co zresztą wynika z badań sondażowych grupa niezdecydowanych liczy tylko kilka procent. Ważniejsza niż walka o tę garstkę wyborców będzie umiejętność mobilizacji przez partie własnego elektoratu. I takie właśnie obrazy, jak wulgarny gest posłanki Lichockiej mobilizują opozycję, a nie zwolenników PiS-u. Jeden incydent nie zmienia rzeczywistości, ale cała seria podobnych zachowań i budowanej wokół tego narracji już może wpłynąć na wynik. Żyjemy w świecie, w którym wszystko może być obiektem określonej narracji. Według jednej zachowania, jak to, którego byliśmy świadkami ostatnio w Sejmie, przedstawiać można jako celowe, perfidne, cyniczne działania. Z drugiej strony narracja może być taka, jaką przyjęła poseł Lichocka, czyli nerwowe pocieranie oka. Pytanie tylko na ile takie tłumaczenie okaże się dla większości wiarygodne. Paradoks polega na tym, że nie ważne już jest jak było naprawdę, ale to czyja narracja dotrze do większej części opinii publicznej

Na to bycie wyrazistym w poprzedniej kadencji stawiał nie tylko poseł Tarczyński, ale Krystyna Pawłowicz.
W „idealnym” świecie, w partiach politycznych są politycy, którzy mają za zadanie albo utwardzanie elektoratu, albo docieranie do zwolenników bardziej umiarkowanych. Chodzi o rozbudowę „skrzydeł”. Krystyna Pawłowicz i Antoni Macierewicz umiarkowanego elektoratu raczej nie przekonają, ale tych twardych zmobilizują. Z punktu widzenia partii najlepiej byłoby, gdyby oni docierali tylko do twardego elektoratu, ale jeżeli przy okazji demobilizują ten miękki elektorat, to już mogą szkodzić celowi nadrzędnemu, jakim jest wygranie wyborów. Czym innym jest interes poszczególnych posłów, by się wyróżnić, by o nich mówiono, a czym innym jest polityczny cel ugrupowania. W tym drugim przypadku chodzi o to, by demobilizować przeciwników i mobilizować swój elektorat. Im bardziej prezydent będzie kojarzony z takimi radykalnymi zachowaniami, tym bardziej mobilizuje to opozycję, a demobilizuje jego miękkich zwolenników.

Prezydent najpierw krzyczał do górników o „oczyszczeniu polskiego domu”, a potem w wywiadzie rozważał podpisanie ustawy o związkach partnerskich. To komunikaty do dwóch rodzajów elektoratu?
Tak to odczytuję. Można mówić różnym językiem do różnych grup wyborców, ale ważne przy tym by zachować spójność przekazu. Inaczej dwa sprzeczne komunikaty będą później wypominane. Podsumowując, zachowanie spójności wpływa na wiarygodność polityka, a bez niej nie zdobędzie on głosu wyborcy.

Dr Sergiusz Trzeciakkonsultant polityczny, prawnik, ekspert do spraw personal branding, wizerunku publicznego, marketingu politycznego i public relations.
Dr Sergiusz Trzeciak
konsultant polityczny, prawnik, ekspert do spraw personal branding, wizerunku publicznego, marketingu politycznego i public relations. Doradza firmom i osobom publicznym w zakresie budowania marki osobistej i public relations w ramach firmy Trzeciak Consulting. Wykładowca personal branding w ramach programu Executive MBA i DBA PAN. W jego szkoleniach wzięło udział kilka tysięcy osób w tym m.in. kilkuset parlamentarzystów oraz prezydenci i burmistrzowie. Marcin Mizierski
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska