https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szkolenia grubymi nićmi szyte. Na gorąco komentuje Roman Laudański

Piloci śmigłowców bojowych Mi-24 z Inowrocławia wielokrotnie ryzykowali życie latając nad Irakiem i Afganistanem i za to należy im się najwyższe uznanie.

Niestety, na początku ubiegłego roku na poligonie pod Toruniem podczas nocnych ćwiczeń taka maszyna z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim rozbiła się. W katastrofie zginął por. pilot Robert Wagner. Ich śmigłowiec wykonywał lot na zbyt małej wysokości. Zaczepił o wierzchołki drzew i runął na ziemię. Nie był przystosowany do nocnych lotów i nie do końca wyjaśniono, czy pilot miał założone gogle noktowizyjne.

Czytaj: Skandal w jednostce w Inowrocławiu. Czy żołnierze sami fabrykowali dokumenty? Sprawa trafiła do Ministerstwa Obrony Narodowej

To powinna być nauczka dla wszystkich odpowiedzialnych za szkolenie pilotów. Wojskowych oraz polityków oszczędzających na szkoleniu pilotów.

Dlatego z niedowierzaniem przeczytałem w "Rzeczpospolitej", że w inowrocławskim pułku szkolenia z nocnych lotów bojowych w goglach noktowizyjnych odbywały się tylko na papierze, a dokumentację fabrykowano. Zarzuty są ciężkie, ale bydgoska Wojskowa Prokuratura Garnizonowa nie dała im wiary. Z artykułu wynika, że oskarżający przełożonych żołnierz ujawnił nagrania dziennikarzom, ale nie śledczym. Może wtedy zareagowaliby inaczej?

Jeśli doniesienia "Rzeczpospolitej" się potwierdzą, będzie to oznaczać, że polska armia niczego nie nauczyła się po katastrofie "Casy", Mi-24 i Bryzy, która rozbiła się na lotnisku w Babich Dołach.

Udostępnij

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska