Lubię pójść na stadion jako kibic i dopingować swoich. Bez zastanawiania się, kto za tym stoi, jakie są relacje pomiędzy właścicielem klubu, zawodnikami, prezydentem i kibicami. Nie obchodzi mnie to. Kibicuję i wściekam się, jak moi przegrywają.
Kilka dni temu, biegając po lesie niedaleko domu, natknąłem się na około 30-letniego mężczyznę, jak się okazało po szaliku klubowym - kibic Zawiszy. - Interesuje się pan piłką? Idzie pan na Zawiszę? - zapytał. - Interesuję się, nie idę, ale będę oglądał w telewizji - odparłem zgodnie z prawdą.
Czytaj: Apel trenera Tarasiewicza do kibiców Zawiszy [wideo]
I tu tknęła mnie zawodowa ciekawość. - A jeśli awansują do finału Pucharu Polski pojedzie pan kibicować do Warszawy? - zapytałem. - No jasne. Obowiązkowo. To przecież nasz Zawisza.
No proszę - tak wiele lat nie było Zawiszy w piłkarskiej ekstraklasie i pamięć o nim nie zaginęła. Nawet w środku lasu można spotkać wiernego kibica.
Życzyliśmy sobie nawzajem, żeby Zawisza awansował i... awansował.
2 maja będzie dniem historycznym dla bydgoskiego futbolu. Jeszcze nigdy piłkarze STĄD nie grali w finale Pucharu Polski. Chciałbym wierzyć, że cała piłkarska Bydgoszcz będzie tego dnia na Stadionie Narodowym. Żeby to było prawdziwe święto. Że Bydgoszcz pokaże w stolicy, jak potrafi się bawić.Chciałem napisać: "że miasto stanie na wysokości zadania i sprawi, żeby dojazd był jak najlepszy, i jak najtańszy. Autokary, może specjalny pociąg, a może - a niech tam mnie poniesie - bezpłatne loty do Warszawy". Skończyło się na kilku autokarach i komentarz pozostawiam Państwu.
Wracając do meczu. Ciśnie mi się na usta słowo, które trener Ryszard Tarasiewicz powiedział po meczu półfinałowym z Jagiellonią Białystok: - Proszę kibiców na ten jeden dzień o rozejm.
Pamiętajmy o tym, że piłkarze walczą mając w nazwie dwa słowa: ZAWISZA BYDGOSZCZ. Bez żadnej polityki.
Zapomnijmy o rożnych obrażankach jeden na drugiego, rozmaitych strajkach, czy protestach. To jest wyjątkowo dobry moment, żeby piłka w Bydgoszczy miała takich kibiców, na jakich zasługuje.
To jest o wiele bardziej możliwe niż to, że ja wierzę w sport bez polityki.
Apel trenera Tarasiewicza