Bezrozumnych nie powstrzymają jednak fotoradary, oni muszą wyprzedzać nawet na podwójnej ciągłej tych, którzy trzymają się przepisowej "pięćdziesiątki". I właśnie w takich miejscach stoją żółte, z daleka widoczne "szafy" inspekcji transportu drogowego. Aż szkoda, że nie wystawiają mandatu właśnie za wyprzedzanie na podwójnej.
Ale prócz tego przy drodze, szczególnie w kilku dobrze znanych kierowcom gminach (Człuchów, Biały Bór, Kęsowo), pojawiają się "kosze na śmieci". Czasami stoją niedbale (pozornie niedbale) ustawione przed posesją tak, że przejeżdżającemu wydaje się, iż rzeczywiście gospodarz wystawił przed furtkę kubeł, który za chwilę zostanie zabrany. "Kubeł" tym różni się od pojemnika na śmieci, że ma dwa poziome ciemne okienka.
Przeczytaj również: Zdjęcie z przodu, zdjęcie z tyłu to... dwa mandaty
Opowiadali mi kierowcy, którzy zdecydowali się pójść na kurs "reedukacyjny" (bo liczba nazbieranych punktów karnych niebezpiecznie zbliżyła się do 24), że policjanci z "drogówki", którzy prowadzą te zajęcia, standardowo już pytają: Co, nad morze się jechało?
Przenośne fotoradary, owe "pojemniki na śmieci" stawiane są czasami w absurdalnych miejscach, w których nie ma żadnego zagrożenia.
Oto wieś - ulicówka, jak wiele. Teren zabudowany, oznakowany. Kierowcy zwalniają. Kończą się zabudowania i zaczyna szczere pole. Kierowcy przyspieszają. Po kilkuset metrach, tuż pod tablicą oznaczająca koniec terenu zabudowanego (w szczerym polu!) wpadają na radarowy "kosz na śmieci".
Za chwilę wszystko staje się jasne.
Zaczyna się gmina, która kierowcom wysyła tysiące fotek. Płatnych.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje