Tymczasem przed przejazdem przez owe tory w Gąsawie kierowcy muszą się zatrzymywać przez okrągły rok. Bo po obu stronach nakazują im to znaki STOP.- Przepisy są w tej kwestii głupawe. Ale ja tych głupawych ustaleń łamać nie mogę - wypowiadał się już nie raz starosta żniński (bo to droga powiatowa). Mówi, że STOP-y winny być na sezon, a poza - albo zdjęte, albo zasłonięte.
Żeby tego było mało, chętnie za tymi STOP-ami ustawiała się policja - pewnie w "trosce" o nasze bezpieczeństwo... Cóż, mandatową normę wyrobić trzeba (minister Rostowski zapisał w budżecie państwa, że z samych mandatów w 2012 r. ma popłynąć nawet 1,2 mld zł).
Ktoś ważny w regionie pałuckim w końcu nie wytrzymał i powiedział do tych z "drogówki": Nie ośmieszajcie się. Przed czym ostrzegacie w tej Gąsawie? Czyjego bezpieczeństwa pilnujecie?Odpuścili.
Ale za to drogówka upatrzyła sobie niedawno inny przejazd kolejowy. Też ze STOP-ami, gdzie od kilku miesięcy, na trasie Żnin - Inowrocław, nic nie jechało. Mandaciki leciały!
Burmistrz Żnina dowiadywał się "w sprawie". Mówił w mediach, że w PKP od STOP-ów to jest wyznaczony ktoś specjalny. W końcu wyszło, że kolej - właściciel znaków - ich nie zdejmie. Powód? Trasa jest wprawdzie zamknięta, ale... "Skarpa im się gdzieś na trasie osunęła, a jak ją naprawią, towarowe podobno wrócą...."
Pałuki to nie STOP-owe przypadki odosobnione.Pamiętam przejazd kolejowy we Wrockach (na trasie Toruń - Brodnica). Tam policja przez lata łapała kierowców, przyczajona za przystankiem, mimo że chaszcze dawno już tory zakryły...
Dbajcie o nasze bezpieczeństwo, gdzie tego naprawdę potrzebujemy! I uporządkujcie wreszcie te przejazdy kolejowe. Akurat na to PKP winno funduszy wystarczyć!
Czytaj e-wydanie »