Na gorąco

     Nie sposób nie zgodzić się z wicemarszałkiem Nałęczem, że temat wczorajszej parlamentarnej debaty: "trzeba oczyścić Sejm z przestępców", brzmi koszmarnie. Chociaż to nie hasło jest upiorne, lecz sam fakt, iż taka dyskusja jest potrzebna, poraża najbardziej. A jest niezbędna, bo w ławach poselskich zasiadają ludzie skazani wyrokami sądów.
     Naturalnie, takich ludzi jest w naszym parlamencie stosunkowo niewielu. Przecież jednak, nawet gdyby w gronie tych, których zadaniem jest stanowić w Rzeczpospoliej prawo, znalazłaby się choć jedna osoba będąca z prawem na bakier, byłaby to granda.
     A tak jest skandal, bo jest ich już spora gromadka.
     Są w niej tacy, którzy z powodzeniem ubiegali się o mandat i zaufanie wyborców opowiadając im o sobie dużo, ale dyskretnie przemilczając to, że ich nazwisko figuruje w rejestrze karanych. A partie, które umieszczały ich na swoich listach wyborczych też były delikatne i nie dopytywały się o krępujące szczegóły. Są wśród posłów-przestępców inni - ci, którzy już w trakcie swej parlamentarnej kadencji usłyszeli od sądu, że są winni. I nic sobie z tych wyroków nie robią, bezczelnie wymachując nam przed oczyma swymi legitymacjami poselskimi.
     Sądząc po ogólnej zgodzie zabierających głos w dyskusji, to pewnie się niedługo zmieni choć zmienić się winno już dawno. Można też przypuszczać, iż większość posłów opowie się za nieuznawaniem za przestępstwo ulubionego hobby niektórych parlamentarzystów - czyli "zniesławiania osób publicznych". Jest to zrozumiałe, bo gdyby było inaczej już po kilku miesiącach Sejm by nam zanikł.
     **