Na gorąco

     Po raz kolejny przeraża mnie amerykańska nonszalancja w Iraku. Mocarstwo, które ma ambicję przewodzenia światu, popełnia na Bliskim Wschodzie kardynalne błędy, które będą mścić się nie tylko na USA. Pierwszy raz jestem świadkiem "wolnych, demokratycznych wyborów" w huku bomb i jazgocie moździerzy. A prezydent Bush, jak gdyby nigdy nic, opowiada propagandowe brednie o nowym etapie rozwoju świata arabskiego. Idea, aby na Bliskim Wschodzie wprowadzić, za pomocą bagnetów (i to w parę lat!) demokrację w stylu zachodnim, jest po prostu absurdalna. Przypomina mi "cywilizowanie" czerwonoskórych przed wiekami. Tyle że Indianie nie mieli do dyspozycji nowoczesnych broni i technologii, petrodolarów i przypuszczalnie brudnej bomby atomowej. A przede wszystkim - nie stały za nimi miliony sfanatyzowanych islamistów na świecie. Jedynym możliwym i realnym sposobem współżycia muzułmanów z Zachodem jest przykład Turcji. Bo przecież nie Arabii Saudyjskiej, którą z USA łączy przyjaźń rodziny Saudów (właściciele ok. 25 proc. światowych zasobów ropy) i Bushów.
     W Polsce natomiast wybuchła kolejna wojna na teczki. "Lista Wildsteina" krąży już po kraju i Bóg raczy wiedzieć, co dobrego i złego z tego wyniknie. Wobec tych faktów Instytut Pamięci Narodowej powinien natychmiast znaleźć sposób cywilizowanego ujawnienia zawartości teczek. Innej drogi już nie ma. Chyba że chcemy, aby nasze dzieci jeszcze za kilkanaście lat szantażowały się ubeckimi papierami. Nie ma już problemu, czy ujawniać teczki. Jest natomiast problem - jak?
     Ale za to pracownicy IPN od paru lat biorą pieniądze.