Rolnicze blokady w Kujawsko-Pomorskiem podgrzewają emocje - komentuje Lucyna Talaśka-Klich

A przecież podczas pierwszych w tym roku protestów było inaczej. Wówczas większość mieszkańców miast potrafiła zrozumieć utrudnienia spowodowane blokadami, popierała manifestujących, ich postulaty dotyczące bzdurnego Europejskiego Zielonego Ładu czy importu tanich i nie spełniających unijnych norm towarów ze Wschodu.

Jednak słysząc zapowiedzi kolejnych blokad, które mogą na długo sparaliżować także nasz region, przybywa osób mówiących: Dość utrudniania życia zwykłym ludziom!

Pan Witold jest rolnikiem i też ma już dość. Brał udział w pierwszych protestach. Podczas jednego z kolejnych, utknął na blokadzie.

- Nie dojechałem na pogrzeb przyjaciela, podobnie jak spora część jego rodziny.

Nie pomogły prośby, tłumaczenia.
- Tak nie można! - uważa gospodarz. - Protesty zmierzają w złym kierunku.

Pani Justyna też popiera protestujących rolników: - Jestem z nimi całym sercem, ale co mam zrobić z 87-letnim dziadkiem, którego muszę zawieźć do lekarza specjalisty akurat w dniu protestu? Termin wizyty został „wyszarpany”!

Organizatorzy protestów zapewniają, że osoby w takiej sytuacji przejadą pomimo rolniczych blokad (wystarczy biała kartka za szybą auta).

Oby to pomogło.

Bo wiemy, że czasami emocje są złym doradcą.

Podobnie jak alkohol, bo niektórym protestującym w Warszawie dodał tyle energii, że wyładowali ją wyrywając z chodników kostkę brukową. Zapewne przyczynili się do tego również prowokatorzy, którym zależało, by wizerunek polskiego rolnictwa ucierpiał.
I ci, którzy podsycali emocje, bo chcieli coś zyskać w politycznych gierkach.

Chcę być nadal dumna z polskich rolników, rozumiem ich trudną sytuację i desperację. I to, że nie walczą tylko o swoje interesy, bo Europejski Zielony Ład może - jak walec - rozjechać nie tylko unijne rolnictwo. Jednak trzeba zrobić wszystko, by zwykli obywatele nie zapłacili zbyt wysokiej ceny za tę formę walki, bo oni mogą tego rolnikom nigdy nie wybaczyć.