Nie mogę już słuchać o roszadach w Telewizji Polskiej. Od dwudziestu lat telewizja publiczna jest jak wpływowa kobieta publiczna: sypia tylko z tymi, którzy mają władzę oraz pieniądze. Ogromne pieniądze do podziału dla siebie i znajomych królika.
Niezliczone armie prezesów, dyrektorów i kierowników TVP, które od 1989 roku przewinęły się przez tysiące foteli, dysponowały ogromnymi pieniędzmi rzucanymi często w błoto, kontraktami, samochodami i kartami kredytowymi.
Ale to tylko jedna strona telewizji publicznej. Druga - znacznie poważniejsza - to wierna służba aktualnie rządzącym. Telewizyjni dyrektorzy z nadania każdej kolejnej władzy bawili się w politykę, cenzurowali i właściwie "rozkładali akcenty" w informacjach. Dotyczy to wszystkich szefów anten, także regionalnych. A strach polityków przed telewizyjną krytyką do dziś paraliżuje ich umysły. Żadnemu rządowi i żadnemu ministrowi nie udało się oczyścić tej stajni Augiasza!
Dziś telewizji publicznej nie można nazwać inaczej, jak tylko przybudówką PiS. Telewizyjne "Wiadomości", największa gazeta w kraju, to rzecznik prawicy, skrywający pod listkiem figowym paru inaczej myślących. Telewizja "Polonia" to z kolei agenda Instytutu Pamięci Narodowej nastawiona na małopolskich i białostockich Polonusów. Broni się tylko kanał "Kultura".
Ale w TVP myślą o jego likwidacji pod koniec roku.
Więcej komentarzy na stronie www.pomorska.pl/komentarz