Nic więc dziwnego, że z Gdańskiej znikają sklepy, które ekonomicznie nie dają rady. W ich miejsce powstają banki, dla których większy czynsz nie stanowi problemu. Przy każdej takiej okazji ożywa dyskusja, co właściwie powinno mieścić się w centrach miast: sklepy, biura, banki czy restauracje? Jeśli biura i banki, to śródmieścia popołudniami będą jak pustynie, jeśli knajpy, to znajdą się mieszkańcy, którym będzie przeszkadzał wieczorny hałas.
Przeczytaj również: Zieleniak w centrum Bydgoszczy nie daje rady. Czynsz nie dla tej branży
Sklepom coraz trudniej się utrzymać, bo konkurencją, i to chyba nie do pobicia, są centra handlowe. Czynne 7 dni w tygodniu, najczęściej do późnych godzin wieczornych. A właściciel sklepu zatrzaskuje drzwi o 18, a w soboty już o 14. Niektórzy jednak robienia zakupów w marketach sobie nie wyobrażają, więc bronią małych sklepików jak lwy.
Takie protesty to nie tylko walka o zamykany warzywniak czy osiedlowy spożywczak. To też przejaw naszej obywatelskiej aktywności, poczucia, że na niektóre rzeczy mamy wpływ. Nie narzekamy, tylko bierzemy sprawy w swoje ręce, zbieramy podpisy, piszemy petycje. Taka mała lekcja demokracji, z której sprawdzian piszemy na coraz lepsze stopnie.
Czytaj e-wydanie »