Nad kujawsko-pomorskim odcinkiem autostrady A-1 wisi jakieś fatum, podobnie jak nad naszą trasą szybkiego (może kiedyś) ruchu S-5. Wczoraj okazało się, że na otwarcie odcinka A-1 z Kowala do Czerniewic czekać będziemy ad mortem defecatam, czyli do zaś... śmierci.
Rządowa Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podziękowała bowiem Irlandczykom za rzekomo niedotrzymane terminy, a ci z kolei będą skarżyć GDDKiA nawet w Unii Europejskiej. Ba, żądają od inwestora ponad miliarda złotych odszkodowania! Choć problem jest niezwykle skomplikowany mam wrażenie, że to GDDKiA daje czadu. Najpierw ze zleceniem budowy autostrady np. Chińczykom, a teraz rezygnując z prac Irlandzkiej firmy. Z niecierpliwością (i ze strachem) będę czekał na werdykt sądu i kontrolę polskiego programu budowy dróg przez Komisję Europejskią. I mam niemal pewność, że GDDKiA "przerżnie" sprawę w sądzie, a wyniki unijnej kontroli okażą się dla niej klęską.
Przeczytaj także: Irlandczycy nie dostali zapłaty za A1. Idą do sądu
A tak na marginesie - drogi prowadzące z Bydgoszczy do pozostałych części kraju są żałosne. Wyjeżdżając z miasta na północ, w kierunku Koszalina, jedzie się wąską dróżką, którą może na kilka kwadransów zablokować byle traktor lub trzy ciężarówki. To samo jest na szosie w kierunku Gdańska, Inowrocławia, Poznania, Łodzi...
Powiedzmy sobie otwarcie: marszałek Piotr Całbecki i ćwierć setki parlamentarzystów regionu (z ministrem spraw zagranicznych oraz wicemarszałkiem Sejmu) nie zrobili nic, by kujawsko-pomorskie drogi przypominały trochę te w Europie. Żadnego wojewódzkiego lobby w Warszawie nie ma i najpewniej nigdy nie będzie. Toteż mamy takie drogi, na jakie zasługujemy, a podręcznikowym przykładem jest właśnie nasza część A-1 oraz S-5.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
