Nikt spośród prawie 3 tysięcy delegatów na Kongres Samoobrony nie śmiał zaoponować, kiedy przewodniczący Lepper orzekł, że wybory będą jawne. Ponieważ stary przewodniczący był jedynym oficjalnym kandydatem na nowego przewodniczącego, głosowanie było proste i szybkie.
- Kto jest za kandydaturą Andrzeja Leppera na przewodniczącego Samoobrony? - zapytał prowadzący i las rąk poszedł w górę.
- Kto się wstrzymał, proszę wstać - poprosił prowadzący. Nikt nie wstał, chociaż parę osób podczas głosowanie trzymało ręce przy sobie.
- Pełne poparcie i pełna demokracja - szeptali w kuluarach członkowie. Nikt nic nie powiedział głośno. Za to śpiewali, kiedy kazano im śpiewać, klaskali, kiedy kazano im klaskać, niektórzy nawet przywdziali biało-czerwone krawaty, chociaż tego akurat nie wymagano.
Zgodnie z regułami demokracji na wyborze przewodniczącego się skończyło. Wiceprzewodniczących, różnych członków, skarbników i sekretarzy wybierze sam przewodniczący. Jeśli uzna za stosowne. Jeśli nie, sam będzie sterem, żeglarzem, okrętem. Pełna demokracja. Żeby była jeszcze pełniejsza delegaci jednogłośnie przyjęli nowy statut Samoobrony, dający większą władzę przewodniczącemu.
Przewodniczącemu, który ma trzy wyraźnie sprecyzowane cele (oprócz wsadzenia Balcerowicza do obozu pracy, do końca jego dni):
1. Wypiąć się na Unię Europejską;
2. Nawiązać ścisłą współpracę z Białorusią;
3. Przejąć władzę w Polsce.
W skrócie: WNP. No to wiemy już, dokąd zmierzamy.
