https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe. Pszczoły, jak drzewa, też nie mogą wyginąć!

Agnieszka Romanowicz
Agnieszka Romanowicz, autorka dzisiejszego komentarza "W samo południe" .
Agnieszka Romanowicz, autorka dzisiejszego komentarza "W samo południe" . archiwum
Przyłączam się do apelu, który pszczelarze ze Świecia skierowali do ministra rolnictwa. Chodzi o kampanię społeczną w telewizji, uświadamiającą o szkodach, jakie opryski upraw wyrządzają w pasiekach.

Dramat pszczelarza, który przychodzi do pasieki i zamiast pszczół noszących pyłek widzi kupki martwych owadów, można porównać do nieszczęścia ogrodnika, który latami dbał o piękny park i nagle odkrył, że wszystkie drzewa zostały wycięte, a krzewy i kwiaty spalone żrącym kwasem.

Jednak bartnik załamuje się po dwakroć, bo społeczeństwo nie jest tak wyczulone na straty w pasiekach, jak na szkody w ogrodach czy parkach.

Przeciętnemu człowiekowi trudno się dziwić, w przeciwieństwie do ministra rolnictwa, który nie kwapi się do ustanowienia jednoznacznych kar dla rolników, odpowiedzialnych za bezmyślne zatruwanie pszczół.

Przepisy mówią, że wolno im opryskiwać uprawy tylko przed świtem i po zmierzchu, gdy pszczoły nie żerują na kwiatach, mimo to wielu rolników ma tę zasadę w głębokim poważaniu.
To także dlatego, że ukaranie za ten czyn graniczy z cudem.

Więcej o rolnictwie na www.pomorska.pl/rolnictwo
Doświadczył tego ostatnio pszczelarz z Wiąga pod Świeciem. Stracił 12 pszczelich rodzin, zostały mu puste ule. Zaalarmował wszystkie służby, wskazał winnego, zebrał próby, ale prokuratura umorzyła postępowanie, mimo że straty sięgnęły siedmiu tysięcy złotych.

Pszczelarzowi pozostało wszczęcie sprawy na własną rękę. Musiałby zapłacić za analizy laboratoryjne upadłych pszczół i upraw spryskanych szkodliwym środkiem, a następnie wszcząć proces cywilny przeciwko potentatowi, który w jego obrębie uprawia kilkaset hektarów. Nic dziwnego, że pszczelarz się poddał.

Czy wróci on jeszcze do pszczelarstwa? Możliwe, że nie. I tak rok w rok na całym świecie ubywa pszczelarzy i pszczół. Ostatnio alarm w tej sprawie podnieśli także bartnicy z Francji.

Stąd akcja ich kolegów ze Świecia, którzy oczekują od ministra rolnictwa, że znajdzie w budżecie pieniądze na kampanię społeczną, która przypomni słynne ostrzeżenie Alberta Einsteina, że jak wyginą pszczoły, ludzkość przetrwa najwyżej cztery lata.​

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
magdalena

w kwieniu w gminie szprotawa też miało miejsce takie zdarzenie.rolnik wyjechał w pole   o godzinie 10 podczas lotów pszczół,zatrul mi 100 pniową pasiekę ,mimio powołania komisji,która nawet nie pofatygowała się na pasiekę żeby zobaczyć  co się stało  sprawę zamieciono pod dywan.zawiadomione były wszystkie możliwe instytucje i nic.nie ma kary dla rolnika i dalej może bezkarnie robic  to co dotychczas.

T
Tribal

W niedzielę podczas spaceru zobaczyłem coś strasznego. Na chodnikach leżały setki pszczół, bąków i innych owadów. Czy jakieś opryski miały miejsce? Przechodząc włocławskimi bulwarami widać było to samo zatrważające zjawisko. Czyżby pestycydy za pomocą których walczy się w tym mieście z plagą meszek zostały prawidłowo dobrane? Niszcząc pszczoły niszczymy też otaczający nas ekosystem.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska